Sen o Warszawie
vote now
Sen o WarszawieBudząca się naga przyroda, onieśmiela mnie swoim pięknem.
W domu zaczynam się dusić.
Oddychanie tranzystorowym powietrzem betonowych ścian traci sens i wartość.
Ciepło nudzi, cisza zabiera wolność.
Tutaj nie słychać niebiańskiej muzyki ptaków i drzew.
Las, góry, morze, pola... wzywają mnie.
Już czas opuścić sztuczne przestrzenie plastiku i pójść na spotkanie z dziką drogą.
Zielone powietrze kusi wilgotnym głosem natury.
Moje bose stopy chcą znów poczuć energię życiodajnej planety.
Miejski zgiełk męczy hipokryzją słów i torturą metalowych dźwięków.
Głodne zombie, w tęczowym pochodzie wciąż ściga sklonowanego Jezusa.
Kto pierwszy wciśnie mu dzisiaj cierniową koronę? Może ty, może ty? Może jednak ja.
OK
W domu zaczynam się dusić.
Oddychanie tranzystorowym powietrzem betonowych ścian traci sens i wartość.
Ciepło nudzi, cisza zabiera wolność.
Tutaj nie słychać niebiańskiej muzyki ptaków i drzew.
Las, góry, morze, pola... wzywają mnie.
Już czas opuścić sztuczne przestrzenie plastiku i pójść na spotkanie z dziką drogą.
Zielone powietrze kusi wilgotnym głosem natury.
Moje bose stopy chcą znów poczuć energię życiodajnej planety.
Miejski zgiełk męczy hipokryzją słów i torturą metalowych dźwięków.
Głodne zombie, w tęczowym pochodzie wciąż ściga sklonowanego Jezusa.
Kto pierwszy wciśnie mu dzisiaj cierniową koronę? Może ty, może ty? Może jednak ja.
OK
SUROWY SZEF
Komentarze
Oceń ten przepis:
Brak komentarzy!